czwartek, 12 lutego 2015

Nie tylko poprawne, ale i wzorcowe!




Dyskusja o tym, czy frazy typu „nie tylko… ale i…” poprawiać na „nie tylko… lecz także…”, wraca co jakiś czas. Postanowiliśmy więc podzielić się publicznie przemyśleniami, którymi do tej pory dzieliliśmy się prywatnie ze wszystkimi redaktorami, jeśli tylko chcieli słuchać.

Należy stanowczo stwierdzić, że niestety mamy do czynienia z pomyłką normatywistów, utrwaloną przez NSPP Markowskiego. Błąd wziął się chyba stąd, że ktoś kiedyś zapałał niezdrową namiętnością do nowo odkrytego bytu zwanego spójnikami skorelowanymi. W badaniach naukowych tak bywa, że gdy odkryjemy jakieś zjawisko, to widzimy je już wszędzie. Ofiarą takiego błędu poznawczego padły tradycyjne i poprawne dokończenia występujące po „nie tylko”. Bogactwo naszego języka przejawia się przecież w tym, że możemy wybierać spomiędzy: „ale i”, „ale wręcz”, „lecz nawet” i mnóstwa innych, zniuansowanych znaczeniowo i stylistycznie.

Specjalnie kiedyś przebadaliśmy (nienaganne pod względem stylu) teksty literackie od staropolszczyzny do XXI wieku. Okazuje się, że najczęstszym dokończeniem takich konstrukcji składniowych – neutralnym stylistycznie i wzorcowym w tradycyjnej literackiej polszczyźnie – jest „ale i”, spotykane od najstarszych zabytków staropolskich aż po dziś dzień. W Biblii księdza Wujka ani razu nie znajdziemy innej konstrukcji niż właśnie z „nie tylko… ale i…”.

Nawet Słownik poprawnej polszczyzny Doroszewskiego (PWN, różne wydania) w haśle tylko podaje taką konstrukcję:

tylko […]
[przykład użycia] Nie tylko…, ale (lecz): Nie tylko była ładna, ale i bardzo miła […]


Konstrukcja „nie tylko… lecz także…” jest pewnie kalką z niemieckiego (nicht nur…, sondern auch…), utrwaloną w polszczyźnie zapewne w XIX lub na początku XX wieku. No i – jak bywa z germanizmami z tego okresu – trochę trąci stylem urzędowym, a niektórych uwodzi pozorną wyższością stylistyczną. Jak widać, niektórych językoznawców uwiodła na tyle skutecznie, że postanowili ją uznać za jedyną poprawną. To jeden z tych pouczających przypadków, kiedy należy krytycznie spojrzeć na „normę skodyfikowaną” i dostrzec, że rzeczywista norma, zresztą spełniająca wszystkie ogólne kryteria poprawności językowej (obecność w tekstach literackich, tradycja, używanie przez wykształcone warstwy społeczeństwa, zrozumiałość, ekonomia), przeczy kodyfikacji.

Nasza hipoteza dotycząca pierwotnego źródła tak stanowczej postawy jest następująca. W podręczniku do KJP Buttler, Kurkowskiej i Satkiewicz (sprzed kilkudziesięciu lat) znajdziemy przykład błędu: „nie tylko… a także…”. Konstrukcja ta łamie zasadę, żeby po słowie nie nie stało a (! „nie Jola, a Hania”). Autorki książki pokazują jedynie przykład, jak można poprawić ten błąd: właśnie za pomocą konstrukcji „nie tylko… lecz także…”. Człek bystry pojmie, że to tylko jeden ze sposobów poprawienia. Nieuważny lub bezmyślny językoznawca zaś dojdzie do szkodliwego wniosku, że „Tylko taka konstrukcja i żadna inna”.

Trzeba dodać, że lecz także ma zasadniczą wadę. To dwa słowa przynależące do stylu oficjalnego. Jeśli spróbujemy je na siłę wtłaczać do tekstu o charakterze potocznym, to popełnimy błąd stylistyczny:

Zaczął mnie już wkurzać nie tylko ten debil, lecz także cała reszta jego kolesiów.

W takim zdaniu lecz także jest ewidentnie nie na miejscu. No i są przecież konteksty, gdzie lecz także przeczyłoby logice:

nie tylko Polacy, ale w ogóle wszyscy ludzie

Nie można napisać „…lecz także wszyscy ludzie”, bo oznaczałoby to, że „Polacy i ludzie” – jak gdyby Polacy nie byli ludźmi.

Dlatego apelujemy!

Redaktorzy, korektorzy, nie tępcie „nie tylko… ale i…”. Powtarzamy raz jeszcze: to poprawna, zakorzeniona w tradycyjnej literackiej polszczyźnie, neutralna stylistycznie forma. A profesor Hanna Jadacka (autorka hasła Spójniki skorelowane w NSPP Markowskiego) niech ma nauczkę, że z rozstrzygnięciami normatywnymi trzeba postępować ostrożniej. Bo można narobić na kilkanaście lat dużego zamieszania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz